niedziela, 6 października 2013

Cześć :-)

Wiem że długo nie pisałam, ale piszę, wracam i zostaje. Na swoją obronę powiem że nie pisałam gdyż : 
-przeprowadzka do nowego miasta
-początek szkoły i masa nauki na start.

Ale już wszystko ogarniam i będę pisać. Postaram się jak na częściej.

Tymczasem zapraszam na mojego drugiego bloga gdzie już pokazała się nowa część.


Tak więc przepraszam za nieobecność i obiecuje poprawę, oraz dziękuje za wyrozumiałość. 

Do zobaczenia :-)

środa, 4 września 2013


Z dedykacją dla Billa i Toma dołączone z spóźnionymi życzeniami urodzinowymi.
Zapraszam również na pierwszy rozdział na : http://youaremyhopetom.blogspot.com/
Zapraszam do czytania J

~          ~          ~          ~
 
Nigdy bym nie przypuszczała że rozpakowywanie prezentów może być męczące. Ku mojej radości to był już koniec. Ostatni był od Toma. Cieszyłam się jak dziecko , które dostało nową zabawkę trzymając małe pudełeczko w ręku. Zerkając na nieco poddenerwowanego Toma otworzyłam je powoli , niecierpliwie zerkając do środka. W pudełeczku prezentował się dumnie srebrny łańcuszek z srebrną zawieszką w kształcie A .

-Jest śliczny Tommy – miałam ochotę piszczeć ze szczęścia, tak bardzo mi się podobał. Tom zapiął mi go na szyji a ja rzuciłam się na niego. Ten prezent był zdecydowanie numerem jeden. Wyprzedzał perłowy naszyjnik od babci, sukienkę i buty od Melody i Miyaviego, byłam wdzięczna że to ona wybierała prezent, Ruki i Reita kupili razem dziwny stój pokojówki , z czego zadowolony był Tom, od Kai’a dostałam dużego pluszaka, Aoi przyniósł mi moją ulubioną sake a Uruha ramkę ze zdjęciem moim z chłopakami. – Dziękuje
.-Nie ma za co Słonko – Tom, mówiąc to odetchnął z ulgą – nie byłem pewien czy Ci się spodobał.

-Nawet nie wiesz jak bardzo mi się podoba – mruknęłam , wtulając się mocniej. 


Nie chciałam wracać, było mi tutaj dobrze, z Tomem. Niestety czas leciał naprawdę szybko.

Wykorzystywaliśmy z Tomem każdą chwilą. Spacerowaliśmy po parku pełnym kwitnących wiśni, różowe płatki kwiatów stwarzały niepowtarzalny widok.

Zrobiliśmy sobie nawet zdjęcia w budce. No dobra, może w kilku.

Jedliśmy za każdym razem w innym miejscu, a w domu mojej babci prawie w ogóle nas nie było. 

Cieszyliśmy się każdą chwilą.

Odkrywaliśmy nowe miejsca , o których nawet nie miałam pojęcia.

Było naprawdę cudownie.

Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, a my właśnie wsiadaliśmy do samolotu.

Uśmiechałam się na wspomnienie spędzonych razem chwil w Tokio.

-Kocham Cię Tommy – dałam mu buziaka w policzek uśmiechając się ciepło.

-Ja Ciebie też skarbie – objął mnie ramieniem gdy zajęliśmy odpowiednie miejsce. 


Nawet w samolocie było idealnie, byle z Tomem.


 Oboje zasnęliśmy po niedługim czasie.

Obudziliśmy się dopiero przy lądowaniu w Berlinie. Przeciągnęłam się ziewając, chwile później Tom pomógł mi wstać, po czym wysiedliśmy z samolotu , żegnani przez załogę standardową formułką. Nawet to mi nie przeszkadzało.

Po sprawdzeniu paszportów , odebraliśmy bagaże i udaliśmy się do wyjścia gdzie  czekał na nas Bill.

-Cześć Bill – odezwałam się w tym samym momencie co Tom.

-Cześć gołąbeczki – zaśmiał się, po czym skierowaliśmy się do samochodu.

-Gdzie Lucas? – zapytałam, zauważając brak chłopca.

-Został u Cindy – Bill nieco się zakłopotał, przesłaliśmy sobie z Tomem znaczące spojrzenia. 

Wiedziałam że coś z tego będzie.

Jechaliśmy już dość długo a ja byłam strasznie zmęczona.

Przysłuchiwałam się rozmowie bliźniaków gdy nagle poczułam się niesamowicie śpiąca.


 /Tom/


-Jedziemy do nas? – Bill spytał gdy zauważył że Rossie śpi.

-Tak – odpowiedziałem po chwili zastanowienia. Nie wiem gdzie ma klucze więc bez sensu będzie ją tylko po to budzić. – Poopowiadam Ci potem żeby się nie obudziła – dodałem wyprzedzając pytanie brata. 

czwartek, 29 sierpnia 2013

Jesteś moją nadzieją.

A więc tak, żeby nie było nudno mam niespodziankę.

Otóż założyłam drugiego bloga gdzie serdecznie zapraszam : 

http://youaremyhopetom.blogspot.com

Nie znaczy to że porzucam tego, mam zamiar prowadzić oba, zrodził mi się pomysł na nieco inne opowiadanie więc tak też i powstał mój drugi blog. 

To chyba tyle, zapraszam do czytania obu.

Niedługo pojawi się nowy rozdział :-)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Rozdział 11 . Jak to wczoraj było.

Tomuśka* - dziękuje i wiem, przepraszam ;c , staram się pisać dłuższe ;-)

Ka. - Smutny ale mam nadzieje że tutaj wyjaśnię dlaczego (w tym rozdziale)

Kinga Kaulitz - dziękuje, w wolnej chwili zajrzę, na razie jej nie miałam bo jestem świeżo po przeprowadzce. Co do Twojego komentarza przy rozdziale 9 kto wie ;-)

Zapraszam do czytania i komentowania :-)


~     ~     ~     ~     ~




Obudziłam się około 10, wstałam cicho by nie obudzić śpiącego Toma. Podeszłam do biurka i usiadłam na fotelu wspominając wczorajszy dzień.

Smutek , który mnie zalał gdy oglądałam wideo był ogromny, ale jakaś część mnie była szczęśliwa że mogłam zobaczyć moją mamę, nawet mimo jej kiepskiego stanu. 

Byłam szczęśliwa bo wiele wyblakłych i rozmazanych wspomnień nabrało bartw i stało się wyraźne.

 Obraz mamy stał się wyraźniejszych.

Później nastąpiła ta weselsza część imprezy. Moi znajomi od razu polubili Toma. Wymieniali się przeżyciami z różnych tras koncertowych a ja w tym czasie plotkowałam z Melody. Najpierw gadałyśmy o ciuchach, potem wypytywała o Toma.

-Jak się poznaliście? – spojrzała na mnie zaciekawiona. Oparłam się o kanapę i odchyliłam głowę do tyłu przypominając sobie początki.

-Brat zostawił mu synka do opieki ,który mu się zgubił, a ja go przypadkiem znalazłam. I to w dodatku dwa dni po mojej przeprowadzce. Okazało się że mieszkamy po sąsiedzku. Jako moje wynagrodzenie zawiesił mi zegar.

-Już myślałam że powiesz coś w stylu zabrał mnie na romantyczną kolacje – zaśmiała się , a ja tylko uśmiechnęłam się przyjaźnie.  – i co dalej? – patrzyła na mnie ciekawsko i nie dawała za wygraną.

-spotykaliśmy się – ucięłam krótko i napiłam się drinka. Melody zrobiła naburmuszoną minę ale po chwili zmieniła temat.

-zastanawiamy się nad imieniem dla małej – spojrzałam na nią a ta uśmiechnęła się pogodnie.

-Jak dla mnie Hope – spojrzała na mnie wyraźnie zaskoczona.

-Nadzieja?

-Tak, nadzieja potrafi zmienić wszystko i jest szansą na lepsze jutro – odpowiedziałam a Melody pokiwała twierdząco głową. W tym momencie obok mnie usiadł wesoły i lekko wstawiony Tom.

-Cześć słoneczko – mruknął i dał mi buziaka.

-Cześć Tommy – uśmiechnęłam się do niego. – i jak tam? – zapytałam widząc że the Gazette niemal śpi.

 Miałam ochotę wybuchnąć śmiechem patrząc to na chłopaków to na Toma, który podążył za moim wzrokiem po czym uniósł ręce do góry i zrobił słodką minkę.

-Ale z was słodziaki – odezwał się Miyavi , który niewiadomo skąd się pojawił. Przytulił Melody  - my już będziemy uciekać – odprowadziliśmy ich z Tomem do drzwi.

-Idziemy spać? – spytałam ziewając.

-A oni? – Tom wskazał na śpiący w salonie zespół.

-Niech sobie tu śpią – mruknęłam od niechcenia włócząc nogami po schodach.




Z uśmiechem spojrzałam na Toma , który właśnie się obudził.

-Cześć Tommy – uśmiechnęłam się do chłopaka i usiadłam obok na łóżku.

-Dzień dobry słoneczko, długo nie śpisz?

-Chwilkę, idziemy na dół? – zapytałam, przypominając sobie o śpiących gościach w salonie. Babcia nie będzie zadowolona.

-Daj mi pięć minut – odpowiedział uśmiechając się ponownie. Po paru ziewnięciach wstał i poszedł do łazienki. A ja w tym czasie przebrałam się w zwykłe czarne leginsy i luźny top.

Po kilkunastu minutach wychodziliśmy z pokoju.

-Czas rozpakować prezenty – Pociągnęłam Toma w stronę salonu ze śmiechem, po chwili ścigaliśmy się kto pierwszy.

Wygrałam, fakt że Tom mi na to pozwolił pominę.

Ku mojemu zdziwieniu w salonie już nikt nie spał.


-No nareszcie – zawołali zgodnie na nasz widok.

środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 10. Niesamowite video.

Nareszcie, dobijam do 10 :-) (przepraszam że taki krótki)

Specjalny dedyk dla Tomuśka* za to że lubi mojego bloga a ja lubię jej bloga :-) i za "bliźniacze" blogi.


                                                                    ~     ~      ~     ~


Obudziłam się u boku Toma, z poczuciem niesamowitego szczęścia i bezpieczeństwa. Był jedynym co było mi potrzebne do szczęścia. Był moim przyjacielem i moją miłością.

Po paru minutach i on otworzył oczy, spojrzał na mnie i uśmiechnął się ciepło.
-Dzień dobry Tommy - posłałam chłopakowi uśmiech a ten podniósł się na łokciach i dał mi buziaka.
-Dzień dobry słoneczko, długo nie śpisz? - spytał ziewając.
-Właściwie to parę minut.

Po doprowadzeniu się do stanu użytkowania przez mnie i Toma zeszliśmy na dół, do jadalni gdzie czekała już babcia. Przywitaliśmy się i grzecznie zajęliśmy miejsca przy stole.
-Nie spinaj się tak bo Ci żyłka pęknie - szepnęłam żartem Tomowi na ucho.
-Nie pomagasz - odpowiedział równie cicho.
-O 18 zacznie się przyjęcie, jak to wy młodzi mówicie impreza - odezwała się babcia posyłając ciepły uśmiech w naszą stronę. - wysłałam dziadka do sanatorium żeby nie przeszkadzał - dodała i puściła mi oczko. Zaśmiałam się słysząc jej słowa a Tom nieco się rozluźnił. - Zaprosiłam Miyaviego z Melody, i chłopaków z The Gazette, pamiętam że przyjaźniłaś się z nimi - kontynuowała babcia.
-Tak, jak mieszkałam tu, kope lat się z nimi nie widziałam.
-Nie przesadzaj nie jesteś taka stara - zażartowała babcia , Tom zachichotał pod nosem na co dźgnęłam go łokciem. - Będzie też parę Ciotek - dodała w końcu a ja nieco podbladłam. Nie lubiłam swoich ciotek i nigdy nie miałam z nimi dobrych kontaktów.

Po śniadaniu zabrałam Toma na małe zwiedzanie, pokazałam mu parę nie zywykłych miejsc w okolicy , które często odwiedzałam gdy tylko byłam w Japonii. Czas leciał bardzo szybko, nim się zorientowałam dochodziła już piętnasta.

Stałam przed szafą wyciągając z niej kolejną sukienkę. Nie mogłam się zdecydować na żadną z nich a Tom wcale mi nie pomagał mówiąc przy każdej " wyglądasz ślicznie"
Ostatecznie zdecydowałam się na różową z delikatnego materiału przewiązaną białą wstążką pod biustem, a pod nią rozchodziły się delikatne falbanki. Tom natomiast założył ciemne spodnie, jasną koszulę i krawat pod kolor, który na szczęście miał.

Stałam przed schodami obok Toma, przyglądając się moim białym szpilkom , już dawno nie czułam takiego stresu przed przywitaniem się ze znajomymi, zeszliśmy po paru minutach na dół gdzie jako pierwszy pojawił się Miyavi z Melody, przedstawiłam Toma i odebrałam urodzinowe życzenia oraz podarunek , który odłożyłam na razie na bok. Następni pojawili się chłopcy z The GazettE bez wokalisty , który dotarł jak zwykle spóźniony.

-Nana, to wyjątkowy prezent, od Twojej mamy - babcia spojrzała na mnie włączając film. Łzy stanęły mi w oczach gdy zobaczyłam moją mamę na ekranie.

-Dowiedziałam się że mam raka i niedługo mnie zabraknie - usłyszałam jej głos od tak dawna, kobieta na filmie podniosła głowę ukazując piękną twarz kamerze. - postanowiłam nagrywać co jakiś czas , chce abyś dostała ten Film na 20 urodziny. Tak bardzo żałuje że nie będę mogła patrzeć jak dorastasz - samotna łza spłynęła po jej twarzy. Ścisnęłam rękę Toma siedzącego obok.  - Popatrz jaka jesteś maleńka, moja kruszynko - na chwilę kamerka została przesunięta na śpiącą dziewczynkę na oko 2-3letnią. Małą mnie.

-Moja mama obiecała się Tobą zająć, mam nadzieje że pozwoliła Ci zamieszkać w niemczech jeśli chciałaś - kolejna część filmu, mama czuła się już gorzej co było widać - lekarze mówią że już nie zostało mi dużo czasu, chce żebyś wiedziała jak bardzo Cię kocham słoneczko - tym razem po mojej twarzy spłynęła łza a po niej kolejna, znów przez chwilę widziałam siebie, tym razem bawiłam się lalką ale odłożyłam ją szybko i podeszłam do mamy , która wzięła mnie na kolana.
-Powiedz cześć do kamerki kochanie - uśmiechnęła się w moją stronę.
-Hajo (czyt.Hallo)

Na filmie były jeszcze dwie podobne części, i piąta, ostania, najsmutniejsza. Oglądając mamę , która wyglądała naprawdę źle, na szpitalowym łóźku łzy same spływały po mojej twarzy, nie pomagały nawet szeptane pocieszające słowa przez Toma, i jego czułe objęcie.


Po zakończeniu filmu dojście do siebie zajęło mi dłuższą chwilę. Mimo wszystko cieszyłam się że mogłam znów usłyszeć i zobaczyć mamę. Tom cały czas był przy mnie i mnie wspierał. Goście również byli wyrozumiali, jedynie ciotki szeptały coś między sobą na temat Toma.

Bawiliśmy się niemal do rana, tańce, alkohol, głupie gry i "poważne rozmowy", Tom szybko polubił chłopaków , zresztą ze znajomością a ja dowiedziałam się co było powodem abstynencji Melody.
Była w ciąży, radosna nowina ucieszyła wszystkich. Obiecałam że odwiedzę ich jak tylko urodzi się maleńka. Wszystkim dopisywały szampańskie humory aż do końca imprezy.

A ja byłam rok starsza. Niekoniecznie mądrzejsza.

Ale na pewno byłam szczęśliwsza mając przy sobie Toma.



sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 9. Pierwsze starcie z Tokio

Co prawda nie jest to do końca to o co mi chodziło no ale jest, dziewiąty rozdział, z specjalną dedykacją dla Tomuśka* i Ka.

Ka. – twoje słowa wywołały uśmiech na mojej twarzy, cieszę się że jest kolejna osoba , która czyta moje opowiadanie i , której się ono podoba.

Zapraszam do czytania.


~       ~       ~       ~



Nadszedł czwartek, właściwie było już po 11, Tom siedział rozbawiony na moim łóżku obserwując moje starania domknięcia walizki. Próbowałam już naprawdę wszystkiego , w końcu z rezygnacją usiadłam na wypchanej walizce i okazało się że to było rozwiązanie idealne, teraz z łatwością mogłam ją zasunąć.


-Jestem genialna - mruknęłam z zadowoleniem, Tom obdarzył mnie roześmianych spojrzeniem i zaśmiał się pod nosem.

-Oczywiście kochanie – odpowiedział rozbawiony. Przysiadłam się do niego i spojrzałam w te piękne czekoladowe oczy.

-Kochanie, jak to pięknie brzmi – szepnęłam cicho, brunet pogłaskał mnie po policzku i pocałował delikatnie.

-Będę tak codziennie do Ciebie mówić kochanie – uśmiechnęłam się delikatnie słysząc wypowiedziane szeptem słowa.

-Koniec obijania, pora na drugą walizkę – zaśmiałam się i wystałam.
-Jak to drugą? – jęknął załamany chłopak. – Przecież tą pakowałaś godzinę i drugą ją zamykałaś.


Biegałam po domu zbierając rzeczy , o których zapomniałam, a jak się okazało było ich naprawdę sporo.

-Rossie, jak nie wyjdziemy za pięć minut to się spóźnimy na samolot – jęknął Tom patrząc na zegar, który sam wieszał.

-Nie spóźnimy – odpowiedziałam pod nosem czego brunet nie usłyszał. Po chwili już wychodziliśmy z domu, wcześniej zdążyliśmy już pożegnać się z Billem i Lucasem, chłopiec powiedział że będzie bardzo tęsknił za wujkiem Tomem i ciocią też, niby takie proste słowa a jednak sprawiły że poczułam się naprawdę miło.


Po dwudziestu minutach utknęliśmy w korkach, Tom zdenerwowany stukał palcami w kierownice, w kółko powtarzając że nie zdążymy na samolot.

-Zadzwonię że się spóźnimy – zgodnie z własnymi słowami sięgnęłam do kieszeni po telefon i wybrałam odpowiedni numer. – Dzień dobry, z tej strony Nana Anzai, tak zgadza się, niestety utknęliśmy w korku i możliwe się spóźnimy się nieznacznie, dziękuje bardzo.

-Co Ty właśnie zrobiłaś? – spytał Tom patrząc na mnie z nie dowierzeniem.

-Moi dziadkowie sporo zapłacili żebyśmy w razie jakiegokolwiek problemu zdążyli na samolot, który dziwnym trafem może mieć jakieś nieplanowane opóźnienie – wytłumaczyłam spokojnie, i uśmiechnęłam się ciepło. Tom pokręcił głową z nie dowierzeniem – zielone – dodałam i skinęłam w stronę świateł.

-Ah, tak masz racje, zagapiłem się – mruknął chłopak.



/W tym samym czasie, Bill/



Siedziałem na kanapie obserwując jak Lucas bawi się jakimiś samochodami od Toma. W tak krótkim czasie jedna osoba tak odmieniła mojego brata, wciąż nie mogłem w to uwierzyć. Już nie słyszałem z jego strony słów typu, laski, dupy, cycki, ruchanie, teraz mówił tylko Rossie, Nana. Całymi dniami opowiadał jak bardzo ją kocha, ile dla niego znaczy, jak ważna dla niego jest. A to wszystko w tak krótkim czasie. Uśmiechnąłem się pod nosem, wreszcie mój brat jest szczęśliwy.


-Lucas? Chciałbyś poznać przyjaciółkę cioci Rosse? – zagadnąłem malucha, prawdę mówiąc ja też chciałem ją poznać zanim zostawię swojego syna pod jej opieką. Maluch spojrzał na mnie z radością w swoich ciemnych oczkach i ochoczo przytaknął. Odszukałem w telefonie odpowiedni numer , który podała mi Nana.

 – Cindy?

-Tak, z kim rozmawiam? – dziewczyna miała bardzo miły dla ucha głos co wywołało uśmiech na mojej twarzy.

-Jestem Bill, Rossie dała mi Twój numer gdybym potrzebował pomocy z Lucasem – wyjaśniłem , cały czas uśmiechając się cały czas pod nosem.

-Tak, wspominała mi o tym – odpowiedziała tym samym przyjaznym tonem.

-Pomyślałem że fajnie było by się poznać, gdybyś miała ochotę i czas to może wpadła byś do mnie, poznałabyś również Lucasa – podałem dziewczynie adres i modliłem się by nie odmówiła.

-To nie taki zły pomysł, wpadnę za godzinę.

-Cindy wpadnie za godzinę, więc poznamy koleżankę cioci – poczochrałem synka po włosach, uśmiechnął się i wrócił do zabawy.



/Lotnisko w Tokio, Tom/



Rossie ledwo trzymała się na nogach, wyglądała jakby szła na śpiąco. W jedną rękę złapałem nasze torby a drugą ją objąłem by przypadkiem się nie przewróciła. Złapałem pierwszą lepszą taksówkę, wrzuciłem torby do bagażnika i pomogłem mojej kruszynce wgramolić się do środka, a po chwili siadłem obok niej.

-Kochanie podaj adres – mruknąłem do niej, spojrzała na mnie nieprzytomnie , po chwili zorientowała się że jesteśmy już w Japonii, podała taksówkarzowi adres i podała mu plik banknotów.

-Będziemy jechać z pół godziny, ale już zapłaciłam więc się o to nie martw – szepnęła sennie i oparła głowę o moje ramię. Objąłem mojego aniołka delikatnie. Nim się zorientowałem już spała.

Spojrzałem za szybę, właśnie przejeżdżaliśmy przez Tokio, widok tak ogromnego i nowoczesnego miasta zapierał dech w piersi. Neonowe reklamy walczyły o uwagę z wielkimi telebimami zawieszonymi wyżej. Po kilkunastu minutach zjechaliśmy w jakąś uliczkę a po chwili moim oczom ukazała się piękna willa, za nią następną i kolejna. Im bardziej w głąb wjeżdżaliśmy posiadłości były większe i bogatsze. W końcu zatrzymaliśmy się pod jedną z nich. Była naprawdę ogromna.

-Jesteśmy – oznajmił taksówkarz po angielsku, wysiadłem z samochodu biorą moją śpiącą księżniczkę na ręce, starszy pan , który prowadził wyjął torby z bagażnika i ułożył je przed furtką. Nim zdążyłem podejść ktoś podszedł do furtki otwierając ją, była to starsza pani, wyglądała na bardzo zadbaną, za nią szła jakaś dziewczyna, nie dużo starsza od Rose. Kobieta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło.
-Witamy w Tokio Tom – odezwała się po niemiecku co ogromnie mnie zdziwiło. – Jestem Miyoto, babcia Nany – przedstawiła się i ponownie obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem.

-Bardzo mi miło – gestem mnie zaprosiła , a dziewczynie kazała wziąć torby. Chciałem zaprotestować ale w tym momencie Rossie wymamrotała moje imię przez sen i wtuliła się mocniej w moją szyje. Weszliśmy do budynku, kobieta bez słowa skierowała się ku schodom a ja za nią nie mogąc nadziwić się wnętrzu, które wręcz ociekało bogactwem. Dziewczyna niosąca torby cały czas szła za nami aż w końcu otwarła drzwi przed , którymi zatrzymała się Miyoto, moim oczom ukazał się ogromny apartament , taki jak ten z najdroższych hoteli. Ostrożnie i delikatnie położyłem Rose na łóżku a raczej łożu i odgarnąłem niesforny kosmyk blond włosów , który opadł jej na twarz.


-Tom, dbaj o nią – odezwała się babcia dziewczyny po czym wyszła zostawiając mnie samego z śpiącą dziewczyną w pomieszczeniu.

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 8. Tokio Hotel czyli druga strona Toma + The Versaltie Blogger

Siedziałam na kanapie z Tomem i jego bratem. Rozmawialiśmy głownie o wyjeździe do Japonii. Wcześniej przyznali że gdy byli młodsi wraz z dwoma kolegami założyli zespół Devilish , który przekształcił się w Tokio Hotel, jednak zawiesili tą działalność z powodu braku prywatności.Ja też przyznałam że kiedyś miałam przyjemność kilkakrotnie występować na scenie. 
- Czwartek już tuż tuż – mruknęłam pod nosem.
-Nie cieszysz się? – spytał zdziwiony Tom. Pokręciłam głową.
-Cieszę ale mam stresa.
-Ty? Chyba ja powinienem to powiedzieć – przerwał mi – przecież ja nawet nie znam japońskiego.
-Zgniesz marnie – zaśmiał się Bill.
-Nie , nie zginiesz – uśmiechnęłam się w stronę Toma – wszystko jest przygotowane, nawet służba mówi biegle po niemiecku.
-Służba? – zdziwili się na raz, spojrzałam na nich zaskoczona.
-No tak, moja mama pochodziła z bardzo bogatej i wypływowej rodziny – wyjaśniłam po chwili a Tom pobladł.
-Zginę marnie – powtórzył wypowiedziane wcześniej przez brata słowa.
-Dasz sobie radę stary – odpowiedział mu rozbawiony Bill.
-A właśnie, skoro my wyjeżdżamy, a Ty zostajesz sam z Lucasem – spojrzałam Billa i uśmiechnęłam się w typie „możesz się bać” – moja przyjaciółka chętnie Ci pomoże gdybyś na przykład musiał coś pilnie załatwić a nie miałbyś z kim zostawić małego.
-Dzięki – odpowiedział nieco speszony chłopak – Sprawdzę co robi Lucas.
Zgodnie z swoimi słowami Bill wyszedł z salonu, gdzie zostałam wraz z Tomem na kanapie. Po chwili położyłam się tak że miałam głowę na kolanach bruneta. Wzięłam do ręki jeden z warkoczyków chłopaka i pociągnęłam delikatnie.
-Myślisz że nie będą im przeszkadzać? – spytał nie pewnie .
-Co ? Warkoczyki? Coś ty, nie będą mieli nic przeciwko – uśmiechnęłam się do niego i skradłam buziaka.  – Dziękuje że ze mną polecisz.
-Daj spokój, to nic takiego – mruknął chłopak opierając się znów o kanapę. Przytuliłam się do siedzącego obok Toma i zamknęłam oczy. Tak było idealnie. Czułam się bezpieczna, kochana i szczęśliwa. Moje rozmyślania przerwał mój telefon, a raczej dzwoniąca Cindy.
-Ty w ogóle jeszcze żyjesz , czy po prostu o mnie zapomniałaś? – przywitała mnie miło moja przyjaciółka, Tom dał mi buziaka w czoło i wstał.
-Lecę do Tokio – odpowiedziałam jej patrząc jak brunet przechodzi do kuchni, położyłam się na kanapie i spojrzałam w sufit.
-Wiem, Twoja babcia chciała mnie zaprosić ale nie mogę lecieć – oczyma wyobraźni widziałam jak uśmiecha się przepraszająco.
-Już wiem nawet jak mi to zrekompensujesz – zaśmiałam się , a Cindy zapewne pod bladła – Dałam Billowi Twój numer telefonu, w razie gdyby nie miał z kim zostawić Lucasa powiedziałam że może liczyć na Ciebie.
- Rose – jęknęła załamana dziewczyna do telefonu, w tym momencie wrócił Tom z dwoma szklankami coli, z lodem, przynajmniej tak mi się wydawało. – Wpadnij do mnie jak wrócisz z Tokio – mruknęła nadal mało entuzjastycznie – muszę kończyć paa


Kolejne dni mijały spokojnie , wręcz nudno. Do tego czwartku zostało już naprawdę nie wiele, a z racji tego Tom przesiadywał w swoim biurze nadrabiając zaległości oraz wszystko za następny tydzień, tak by mógł spokojnie lecieć ze mną do Tokio, także prawdę mówiąc niemal w ogólne się  z nim nie widziałam przez ostanie dni, jedynie rozmawialiśmy wieczorami przez telefon lub wpadał do mnie na pół godzinki.


Siedziałam znudzona na kanapie, w telewizji leciał jakiś durny serial , którego nie miałam ochoty oglądać. Przypomniałam sobie jak Tom z bratem wspominali że mieli zespół. Przyniosłam laptopa i siadłam z powrotem na kanapie z nim na kolanach. Wpisałam nazwę zespołu i ku mojemu zdziwieniu wyskoczyło naprawdę wiele stron. Najpierw weszłam na jakiś fan klub, fani nazywali się Aliens, nie mogli się do czekać powrotu chłopaków na scenę, choć jak sami pisali nie wiadomo czy w ogóle wrócą. Ze strony  fanów przeniosłam się na youtuba, włączyłam pierwszą piosenkę , która wyskoczyła, „durch den monsun”, po jej przesłuchaniu musiałam przyznać że jest naprawdę dobra. Później okazało się że są jeszcze dwie jej wersje, jednak jedna z nich zaciekawiła mnie bardziej, „monsun o koete” słuchając jej, miałam ochotę sama ją zaśpiewać, słowa same mi się nasuwały.


Cały dzień spędziłam poznając Tokio Hotel od drugiej strony.


A jutro miał być czwartek.






.
.
.
.
.
.
.
.





Zasady konkursu:

1. Podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu.
2. Pokazać nagrodę The Versatile blogger u siebie na blogu.
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie.
4. Nominować 15 blogów, które na to zasługują.
5. Poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.

Za nominację dziękuje : http://komm-und-rette-mich-bitte.blog.pl 

Jestem naprawdę zaskoczona, że dostałam nominację 

7 Faktów dotyczących mnie : 

1.Boję się horrorów
2.Umiem robić bardzo dobre babeczki 
3.Zespoły które uwielbiam to : Tokio Hotel, The GazettE, Lm.C, Miyavi
4.Nie pije herbaty
5.Uwielbiam chodzić na zakupy(jak mam kasę)
6.Nienawidzę i nie rozumiem matematyki
7.Uwielbiam Japonię

 Nominowane blogi : 

1. http://youallmylife.blogspot.com/
2.http://you-are-mine-for-ever.blogspot.com/
3.http://we-are-the-fallen-angels.blogspot.com/

Wiem że ma być ich piętnaście ale niestety tylko te znam, jak na razie 

środa, 3 lipca 2013

Rozdział 7 cz. 2/2 . Mój skarb

Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi i nie musiałam długo czekać by Tom powitał mnie z uśmiechem, weszliśmy do środka gdzie czekał Lucas, przytulił mnie na powitanie i zaczął opowiadać co to on robił przez ostatnie dni. Zaciągnął mnie do małego stoliczka gdzie miał swoje budowle z klocków oraz zaczął opowiadać co jest czym. Tom przyglądał mi się z uśmiechem. Po paru minutach Tom kucnął obok chłopca i poprosił żeby sam się pobawił a Tom zabierze mnie do salonu.

Chwilę później siedzieliśmy na filetowej sofie, w dużym przestronnym salonie. Ściany były pomalowane na biało z fioletowymi akcentami w tym samym kolorze co sofa. Meble natomiast były całe białe.

Tom włączył telewizor, i jakiś przypadkowy kanał. Cały czas myślałam o tym jak spytać chłopaka o to czy chciałby polecieć ze mną do Tokio. Niby nic ale co jak mi odmówi?

- Rose? O co chodzi? - spytał niespodziewanie Tom. Spojrzałam na niego w szoku nie wiedząc co powiedzieć. Ale jak nie spytam go dziś , teraz to nie spytam go w ogóle.
- Rano dzwoniła do mnie babcia - zaczęłam niepewnie czując uważne spojrzenie bruneta - co roku urządza moje urodziny do 20-stych, czyli do tych , które będę za tydzień. I tu moje pytanie, wiem że znamy się krótko ale chciałabym żebyś poleciał ze mną do Tokio - spojrzałam niepewnie na Toma , który uśmiechał się delikatnie, objął mnie ramieniem.
- Oczywiście ze polecę z Tobą - odpowiedział ciepło a ja odetchnęłam z ulgą, mimo tego że znamy się tak krótko Tom był dla mnie kimś ważnym. - To teraz moje pytanie - brunet wstał i sięgnął do stolika, który stał na kanapką, którego wcześniej nie widziałam. Poprosił mnie żebym wstała i stał teraz przed mną z różą w dłoni. - Tak jak mówiłaś znamy się krótko, ale chciałbym być dla Ciebie kimś więcej, niż znajomym. Chciałbym być z Tobą. - Stałam w osłupieniu słuchając Toma, z każdym jego słowem moje serce zalewało nieznane wcześniej ciepło. Nie byłam w stanie nic powiedzieć więc w odpowiedzi pocałowałam bruneta , a raczej dałam mu buziaka i mocno się do niego przytuliłam.

Mój Tom.

Mój Skarb.

Czyż to nie brzmi pięknie?

Zajęliśmy z powrotem miejsce na kanapie. Tym razem siedziałam już przytulona do chłopaka , który obejmował mnie stanowczo ale jednocześnie delikatnie.

Czułam że gdybym dalej stała kolana by się pod mną ugięły , gdyż miałam wrażenie że są z waty.

-Na czwartek czy piątek zamówić bilety? - spytałam w niemal anielskim nastroju. Czułam że do szczęścia potrzebny jest mi tylko Tom.
-Może być czwartek, rano - odpowiedział, wyprzedzając moje następne pytanie.

Ktoś wszedł do domu.
-Lucas, tata wrócił - rozniósł się miły dla ucha głos po domu, sekundę później słychać było jak maluch biegnie do drzwi gdzie czekał na niego tata.
Po chwili do salonu wszedł wysoki , krótko obcięty brunet. Niemal szklane odbicie Toma, po chwili dostałam przejaśnienia szarych komórek i zaświtało mi że widziałam tego chłopaka wcześniej.
-Bill Kaulitz - chłopak przedstawił się i wyciągnął do mnie rękę , podałam mu swoją a on uścisnął ją delikatnie.
-Nana Rossie Anzai, nie spotkałam Cię gdzieś wcześniej?
-BlauStudnio - chłopak uśmiechnął się ciepło , łaskocząc synka na co ten zaśmiał się wesoło. Ah, moja ostatnia sesja.
-Pięknie , widzę że już znasz mojego brata - zaśmiał się Tom po czym dostałam od niego buziaka w policzek.
-A to jest, Rose, o której tyle mi opowiadałeś - odpowiedział mu brat uśmiechając się pod nosem, na co zaśmiałam się i przytuliłam do Toma.

Po paru minutach zostaliśmy z Tomem sami w salonie.

Z moim Tomem.

środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 7 cz. 1/2 .Telefon od babci.

Z powodów osobistych w które wchodzi zakończenie roku, skręcenie prawej kostki ( po raz czwarty) oraz zbliżająca się przeprowadzka przepraszam że rozdział tak późno, podzieliłam go na dwie części ponieważ drugą część wciąż pisze a chce coś dodać aby choć trochę zdradzić moje niecne plany :) dziękuje za cierpliwość i zapraszam do pierwszej części siódmego już rozdziału.

Angel* - mam kilka pomysłów na dziesiąty rozdział ale zobaczymy co z tego wyjdzie :)



~   ~   ~   ~

Około godziny siódmej moja komórka rozdzwoniła się nie dając mi spać. Z grymasem na twarzy wygrzebałam się z pościeli o odszukałam telefon. Zamarłam patrząc na wyświetlacz. Babcia Miyoko
-Cześć babciu – odezwałam się niepewnie po naciśnięciu zielonej słuchawki.
-Nana, tak dawno się nie odzywałaś, martwiłam się o Ciebie słoneczko – zaczęła jak zwykle troskliwie – opowiadaj co u Ciebie.
-Wiem babciu, wiem. Ostatnio przeprowadziłam się do nowego miasta. Cindy też tutaj zamieszkała więc nie jestem sama w sumie to… - zacięłam się nie wiedząc co i jak powiedzieć o Tomie.
-Poznałaś kogoś , prawda? – zagadnęła babcia domyślając się co chce powiedzieć.
-Tak, ma na imię Tom, jest cztery lata starszy od mnie, jest naprawdę bardzo miły
-Wolałabym żeby to był jakiś Japończyk, no ale cieszę się w Twoim szczęściem – oczyma wyobraźni widziałam jak babcia uśmiecha się do telefonu. – ale ja nie w tej sprawie dzwonie. Będzie okazja żebym go poznała
-Jak to? – zapytałam zszokowana, nie do końca rozumiejąc co babcia chce przez to powiedzieć.
-Postanowiłam że zorganizuję twoje 20 urodziny w Tokio, więc pakujcie walizki i przyjeżdżajcie, za wszystko my z dziadkiem płacimy, zanim zdążysz zaprotestować roząłczam się papa – i tyle z rozmowy z babcią.
Siedziałam na łóżku z głupią miną wpatrując się w ściane. I co ja mam niby teraz zrobić. Iść do chłopaka za którym szaleje choć nam go zaledwie kilkanaście dni i spytać czy czasem nie chce wybrać się ze mną do Japonii? Z cichym westchnieniem opadłam na łóżko zakopując się z powrotem w kołdrze.
Po raz drugi tego dnia obudziłam się już o normalnej dla mnie porze, czyli o 11. Spojrzałam na telefon, wzięłam go do ręki i przejrzałam spis połączeń czy aby na pewno mi się to nie przyśniło. Jednak rzeczywistość była twarda i czarno na białym widniało połączenie o 7 rano z babcią.
Z opóźnioną reakcją dotarło do mnie że czeka na mnie sms od Toma
Dziś nie dam rady nigdzie się wyrwać ale jak tylko chcesz to możesz do mnie wpaść, pobawisz się z Lucasem :-P
Uśmiech sam wkradł mi się na buzie, już w całkiem niezłym humorze zeszłam z łóżka krytycznym spojrzeniem mierząc moją szafę, która niemal świeciła pustkami Muszę w końcu wybrać się na zakupy. Po wielu dylematach wybrałam żółty t-shirt z czarnym napisem Let’s go fun i czarne , krótkie spodenki.
Stanęłam przed lustrem, mierząc własne odbicie, dziś postanowiłam zrobić zwykłego kucyka i delikatny makijaż.

Mijając kuchnie przypomniałam sobie jak pare dni temu znalazłam na blacie karteczkę od Toma z jego numerem telefonu. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyszłam z domu w kierunku sąsiedniego.

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 6. Wesołe miasteczko zamiast kina

Tom o umówionej godzinie zapukał do drzwi. Otworzyłam je a brunet patrzył na mnie z dziwnym błyskiem w oku.
-Zmiana planów kino odwołane – patrzyłam na niego w szoku a on czekał na moją reakcje. – zabieram Cię do wesołego miasteczka – uśmiechnął się ciepło i wszedł do środka mijając mnie w drzwiach. – no chyba że nie chcesz – dodał już mniej pewnie widząc moją reakcje a raczej jej brak.
-Nie, pewnie że chce – zaprotestowałam słabo, na samą myśl o wesołym miasteczku i wielu kolejkach robiło miałam zawroty głowy. – tylko się przebiorę – dodałam po chwili i skierowałam się do sypiali gdzie stało już moje łóżko.
-Ja tu poczekam – krzyknął Tom z przedsionka.
Stałam przed szafą nie mając kompletnie pojęcia co założyć. Po piętnastu minutach zdecydowałam się na zwykłe szare leginsy i czerwony top, i do tego czarnoczerwone najki. Szybko się przebrałam i stanęłam przed Tomem uśmiechając się.
-To co idziemy? – zapytałam wychodząc przed dom, brunet odpowiedział mi uśmiechem i wyszedł za mną. Przed podwórkiem stał jego samochód. Piękne nowe Porsche Panamera. – A to wesołe miasteczko to daleko? – zapytałam gdy wsiedliśmy już do samochodu. Tom spojrzał na mnie kontem oka i uśmiechnął się odpalając Porsche.
-Pod Berlinem. Swoją drogą , widziałem efekt twojej sesji i jestem pod wrażeniem, teraz jestem już przekonany że wiele zależy od fotografa, wcześniej myślałem że tylko od modela. – uśmiech nie schodził z twarzy chłopaka, a w jego oczach błyskały wesołe iskierki.
-Nie bardzo rozumiem. Jak to widziałeś efekt mojej sesji? –usiłowałam sobie przypomnieć ale w ostatnim czasie nie miałam żadnej wystawy a tym bardziej że wczoraj mnie wyrzucili.
-Bill Kautilz. – odpowiedział spokojnie , a ja jak na zawołanie przypomniałam sobie moją ostatnią sesje i wspomnianego chłopaka – to mój brat bliźniak – ciągnął dalej – pochwalił mi się i tam zauważyłem Twoje nazwisko. Naprawdę jestem pełen podziwu.
-Dziękuje, ale najwidoczniej się nie nadaje, wczoraj mnie wywalili – mruknęłam pod nosem, przypominając sobie wczorajsze spotkanie z Cindy.
-Ej, rozchmurz się, zabiorę Cię na lody – zaśmiałam się słysząc jego słowa. – za niedługo będziemy.
Na potwierdzenie słów chłopaka po niecałych dziesięciu minutach zatrzymaliśmy się na parkingu. Wysiedliśmy z samochodu, podszedł do nas starszy pan zbierając opłatę za parking, później przeszliśmy do kas gdzie Tom kupił bilety.

-Tom ja chyba się boję – mruknęłam cicho czekając na start pierwszej kolejki, na którą trafiliśmy. Spojrzał na mnie uśmiechając się delikatnie i objął mnie ramieniem.
-Jestem obok, nie masz się czego bać – wyszeptał cicho, a po chwili wagoniki ruszyły z piskiem. Zacisnęłam oczy ze strachu i ręce na specjalnym uchwycie. Nie musiałam długo czekać by usłyszeć kojące słowa bruneta. Dla mnie ten przejazd trwał nieskończoność a dla Toma krótką chwilę. Niemal wybiegłam z kolejki na co chłopak zareagował śmiechem.
-No dzięki Ci bardzo śmiej się ze mnie dalej – pokazałam mu język i udałam że się obrażam.
-jakbyś się widziała to też byś się śmiała – odgryzł mi się i niespodziewanie mnie przytulił. – chyba nie było aż tak źle? – zapytał już spokojnie i jakby czule.
-nie – odpowiedziałam mu nieco skrępowana całą sytuacją.


Kolejne kolejki , na których byliśmy nie były aż tak straszne albo nie bałam się bo Tom tulił mnie cały czas. Uśmialiśmy się nieziemsko w zamku luster, gdzie nie raz wyglądaliśmy jak kosmici, z płaskimi głowami, cali spłaszczeni, z głową większą od tyłka, albo jak sumo.Na koniec zjedliśmy jeszcze lody.
- naprawdę nie lubisz truskawek? - zapytał Tom z niedowierzeniem, patrzył na mnie jakbym co najmniej stwierdziła że jestem z marsa.
-a co w tym takiego dziwnego? Nie lubię i już - uśmiechnęłam się czują promienie słoneczne na twarzy. - Herbaty też nie lubię - dodałam po chwili.
-Nie no teraz to żartujesz.
-Nie , nigdy nie pije herbaty. - W wyśmienitych humorach wróciliśmy do samochodu i obraliśmy kierunek mój dom.

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 5. Koniec współpracy z BlauStudio


Z przyczyn technicznych (czyt.brak internetu wczoraj od 14.) Rozdzialik dodaję dziś. 

Z dedykacją dla Angel* za to że jest moją stałą czytelniczą, podoba jej się mój blog, a jej komentarze motywują mnie do dalszego pisania :)

~      ~     ~      ~      ~      ~


Od rana miałam wyśmienity humor. Godzinę temu zadzwoniła Cindy, na początku pokrzyczała że zaniedbuję swoją przyjaciółkę , ale później złagodniała i umówiłyśmy się w kawiarence. Faktycznie przez ostatnie dni ją trochę olałam przez Tom’a. Ale brunet ma w sobie coś takiego iż sprawia że myślę o nim cały czas. O dwunastej zgodnie z umówioną porą weszłam do ulubionej kawiarenki Cindy, która już na mnie czekała. Uśmiechnęłam się do niej i przysiadłam się obok.
- Cześć kochana – przywitałam się z przyjaciółką.
-Na początek mam niestety złe wieści – z twarzy Cindy zniknął uśmiech – jak wiesz nie prowadzę studia sama, na razie dalej jest własnością mojego ojca, a jemu nie podoba się to że się spóźniasz.
-Czyli mam odejść – mruknęłam pod nosem zanim ona to powiedziała.
-Gdyby to od mnie zależało to nie, ale niestety to nie zależy od mnie. Jestem pewna że dasz sobie radę – uśmiechnęła się do mnie pocieszająca.
-Jasne, w razie czego mam sporo kasy odłożonej.
-No widzisz – uśmiechnęła się i zmieniła temat – a teraz powiedz mi moja droga co jest takiego ważnego że nie masz dla mnie czasu.
-Nie co tylko kto – zaśmiałam się i pokazałam jej język – ma na imię Tom i jest czarujący. Ma hipnotyzujące czekoladowe oczy , w których chętnie utonę, długie czarne warkoczyki. Jest wysoki i dobrze zbudowany.
-No nie, tyle co się wprowadziła i już kogoś ma na oku – Cindy z uśmiechem na twarzy pokręciła głową – musisz mi go przedstawić. Spokojnie to nie mój typ – dodała śmiejąc się gdy spostrzegła mój wzrok. Zaśmiałam się pod nosem.
-Ma brata bliźniaka, ale jeszcze go nie poznałam , więc – szatynka przerwała mi, nagle stając się poważna.
-O nie! Nawet o tym nie myśl ! – uniosłam ręce do góry udając że nie wiem o co chodzi, jeśli myśli że takim gadaniem mnie powstrzyma to się zdziwi. Zachichotałam pod nosem co dodatkową ją zezłościło. Całą sytuacje przerwał mój telefon.
-Tom dzwoni – uśmiechnęłam się jak idiotka naciskając zieloną słuchawkę. Po paru minutach odłożyłam telefon, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Czego się szczerzysz jak małpa do banana ? – zapytała pieszczotliwie moja kochana przyjaciółka na co pokazałam jej język.
-Tego że jutro idę do kina.

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 4. Coś o sobie


Uśmiechnięta czekałam na Toma, który obiecał się zjawić za parę minut zaznaczając jednak że dziś pijemy wyłącznie cole. Pokręciłam głową wspominając wczorajszy wieczór, a raczej próbując sobie cokolwiek przypomnieć, fakt, faktem musiałam przyznać że do picia większej ilości alkoholu się kompletnie nie nadaję. Poderwałam się z kanapy słysząc dzwonek do drzwi. Przywitałam się z chłopakiem i zaprosiłam go do środka.
–Mogę o coś spytać? – zagadnął Tom gdy usiedliśmy na kanapie.
-Jasne – uśmiechnęłam się zachęcająco.
-Dlaczego przeprowadziłaś się do Niemiec?
-To długa historia – spojrzałam na bruneta jednak on stwierdził że chętnie posłucha bo ma dużo czasu. – No dobrze a więc od początku, moja mama była japonką a ojca nie znałam. Gdy miałam 10lat okazało się że moja mama jest chora na raka więc oddała mnie pod opiekę dziadków, których w tedy poznałam gdyż nie utrzymywali kontaktów z swoją córką. Okazali się bardzo mili i poznałam historię rodzinną. Moja matka zaszła w ciąże podczas jakieś podróży, nie chcieli mi powiedzieć z kim. Dopiero gdy zmarła, rok później, zostawiła mi tajemnicze pudełko, w środku był list, testament i parę drobiazgów. W liście napisała kto jest moim ojcem, oraz przykleiła jego zdjęcie. Daniel Schwarz, niemiecki pisarz, blondyn. Byłam nim tak zafascynowana że pewnego dnia bez zgody dziadków przefarbowała się na blond. Babcia pod moimi prośbami zapisała mnie na niemiecki, gdy skończyłam 15lat błagałam dziadków bym mogła zamieszkać w Niemczech tłumacząc się tym że w końcu w połowie jestem Niemką. W końcu mi pozwolili więc jestem tu.
-Faktycznie długa – Tom objął mnie ramieniem – przykro mi, że tyle musiałaś przejść.
-Daj spokój, było minęło, nie wracam do tego, i tak nic nie zmienię – uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie mamy, była zawsze uśmiechnięta, na wszystko mi pozwalała i dbała o mnie gdy była. – byłam jej oczkiem w głowie – szepnęłam cicho a po policzku spłynęła samotna łza. Chłopak przytulił mnie mocniej. – To co, napijemy się tej coli? – spytałam zmieniając temat.
- Jasne – uśmiechnął się i puścił mnie pozwalając mi wstać. Podeszłam do kuchni po dwie szklanki i cole. Wróciłam do pokoju i postawiłam wszystko na stoliku. Nalałam napój do szklanek i usiadłam z powrotem na kanapie.
-To teraz Ty opowiedz mi coś o sobie – zachęciłam Toma uśmiechem.
-nie ma co opowiadać – zaśmiał się i pokazał mi język.
-chętnie posłucham  - odpowiedziałam nalegając, na co skapitulował.
-no więc tak jak mówiłem wcześniej, mieszkam z bratem bliźniakiem, od małego interesuje się muzyką więc z drobną pomocą ojczyma założyłem wytwórnię płytową. Biologiczny ojciec był mnie, brata i mamę więc go zostawiła i za kilka lat ponownie wyszła za mąż. Został jeszcze Lucas, syn mojego brata, jego dziewczyna zażądała od niego opieki nad nim i zrzekła się praw do niego. Okazała się prawdziwą zołzą, musiał jej zapłacić by nie usunęła ciąży.
-To przykre. – Tym razem to ja przytuliłam Toma. Resztę wieczoru przegadaliśmy na błahe tematy typu, ulubiony zespół, ulubiona piosenka, potrawa, napój, największe marzenie.

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 3. Fotograf



-Rossie pierwszy dzień i spóźnienie – zganiła mnie przyjaciółka.
-Przepraszam, opowiem Ci później – pożegnałam się z Cindy i pobiegłam na drugie piętro gdzie miałam umówioną sesje. Przed drzwiami od mojego studia siedział wysoki szczupły brunet. Spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się ciepło. Wstał i podał mi teczkę. Miałam nieodparte wrażenie że kogoś mi przypomina. Otworzyłam drzwi i wpuściłam chłopaka do środka otwierając teczkę. „Bill Kaulitz  ur.1 września 1989r w Lipsku” oraz kilka naprawdę dobrych zdjęć.
-Przepraszam za spóźnienie – uśmiechnęłam się w stronę chłopaka i podeszłam do biurka, odłożyłam teczkę i usiadłam na krześle.  – Masz jakiś swój pomysł?
-Oddaję się w Pani ręce – odparł grzecznie uśmiechając się przyjaźnie.
-Jaka pani Bill, mogę tak się do Ciebie zwracać?
-Jasne.
-Ja jestem Nana ale możesz mi mówić Rossie – wyciągnęłam w stronę Bill’a rękę , którą on uścisnął delikatnie. – a więc Bill,  proponuję coś mocnego i nawet mam już pomysł także na razie oddam Cię w ręce Cindy, która Cię pomaluje.
W tej chwili weszła wymieniona wcześniej Cindy i zaprosiła chłopaka do pokoju obok. Oparłam się o biurko czując jak bardzo chce mi się spać. Zebrałam się w sobie i wyszłam na korytarz po kawę z automatu. Z boskim napojem w ręku wróciłam do studia powtórnie siadając przy biurku.  Po dwudziestu minutach Cindy wprowadziła Bill’a  z powrotem.
-Idealnie, teraz zapraszam przed aparat – chłopak posłusznie podszedł w wskazane miejsce a ja stanęłam przed aparatem.  Bill okazał się świetnym modelem, a praca z nim nie sprawiała żadnych problemów. Wiedział po co tu jest i co ma robić. Widać było że ma doświadczenie w tym co robi. Całość zajęła nam około dwóch godzin. Na koniec grzecznie podziękowałam za sesje i opuściliśmy studio. Pożegnałam się z nim i wsiadłam do swojego samochodu.
Zaskakująco szybko dojechałam do domu, weszłam do domu spoglądając na świeżo przywieszony zegar, było przed piętnastą a ja byłam wyczerpana i padnięta. Miałam ochotę położyć się do dużego wygodnego łóżka, ale niestety takowego jeszcze nie posiadałam gdyż miała przyjechać dopiero w przyszłym tygodniu. Z rezygnacją spojrzałam na skórzaną kanapę. Przeszłam do kuchni sięgając po cole, jednak moją uwagę przykuła mała karteczka na stole. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam „Gdybyś chciała się spotkać albo pogadać zostawiam Ci mój numer 766-xxx-xxx Tom ;)” uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy. Wyjęłam telefon z kieszeni i zapisałam numer. Po chwili zastanowienia wystukałam parę słów i wysłałam smsa „Wróciłam ze studia, jestem wykończona, a Ty jak spędziłeś dzień? Rossie” Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, nie musiałam długo czekać na odpowiedź „zajmowałem się Lukasem ale właśnie mój brat wrócił więc jestem wolny” Uśmiechnęłam się pod nosem i odpisałam „i co zamierzasz z tym faktem zrobić?”