Co prawda nie jest to do końca to o co mi chodziło
no ale jest, dziewiąty rozdział, z specjalną dedykacją dla Tomuśka* i Ka.
Ka. – twoje słowa wywołały uśmiech na mojej
twarzy, cieszę się że jest kolejna osoba , która czyta moje opowiadanie i ,
której się ono podoba.
Zapraszam do czytania.
~ ~ ~ ~
Nadszedł czwartek, właściwie było już po 11, Tom
siedział rozbawiony na moim łóżku obserwując moje starania domknięcia walizki.
Próbowałam już naprawdę wszystkiego , w końcu z rezygnacją usiadłam na
wypchanej walizce i okazało się że to było rozwiązanie idealne, teraz z
łatwością mogłam ją zasunąć.
-Jestem genialna - mruknęłam z zadowoleniem, Tom
obdarzył mnie roześmianych spojrzeniem i zaśmiał się pod nosem.
-Oczywiście kochanie – odpowiedział rozbawiony.
Przysiadłam się do niego i spojrzałam w te piękne czekoladowe oczy.
-Kochanie, jak to pięknie brzmi – szepnęłam cicho,
brunet pogłaskał mnie po policzku i pocałował delikatnie.
-Będę tak codziennie do Ciebie mówić kochanie –
uśmiechnęłam się delikatnie słysząc wypowiedziane szeptem słowa.
-Koniec obijania, pora na drugą walizkę –
zaśmiałam się i wystałam.
-Jak to drugą? – jęknął załamany chłopak. –
Przecież tą pakowałaś godzinę i drugą ją zamykałaś.
Biegałam po domu zbierając rzeczy , o których
zapomniałam, a jak się okazało było ich naprawdę sporo.
-Rossie, jak nie wyjdziemy za pięć minut to się
spóźnimy na samolot – jęknął Tom patrząc na zegar, który sam wieszał.
-Nie spóźnimy – odpowiedziałam pod nosem czego
brunet nie usłyszał. Po chwili już wychodziliśmy z domu, wcześniej zdążyliśmy
już pożegnać się z Billem i Lucasem, chłopiec powiedział że będzie bardzo
tęsknił za wujkiem Tomem i ciocią też, niby takie proste słowa a jednak
sprawiły że poczułam się naprawdę miło.
Po dwudziestu minutach utknęliśmy w korkach, Tom
zdenerwowany stukał palcami w kierownice, w kółko powtarzając że nie zdążymy na
samolot.
-Zadzwonię że się spóźnimy – zgodnie z własnymi
słowami sięgnęłam do kieszeni po telefon i wybrałam odpowiedni numer. – Dzień dobry,
z tej strony Nana Anzai, tak zgadza się, niestety utknęliśmy w korku i możliwe
się spóźnimy się nieznacznie, dziękuje bardzo.
-Co Ty właśnie zrobiłaś? – spytał Tom patrząc na
mnie z nie dowierzeniem.
-Moi dziadkowie sporo zapłacili żebyśmy w razie
jakiegokolwiek problemu zdążyli na samolot, który dziwnym trafem może mieć jakieś
nieplanowane opóźnienie – wytłumaczyłam spokojnie, i uśmiechnęłam się ciepło.
Tom pokręcił głową z nie dowierzeniem – zielone – dodałam i skinęłam w stronę
świateł.
-Ah, tak masz racje, zagapiłem się – mruknął chłopak.
/W tym samym czasie, Bill/
Siedziałem na kanapie obserwując jak Lucas bawi
się jakimiś samochodami od Toma. W tak krótkim czasie jedna osoba tak odmieniła
mojego brata, wciąż nie mogłem w to uwierzyć. Już nie słyszałem z jego strony
słów typu, laski, dupy, cycki, ruchanie, teraz mówił tylko Rossie, Nana. Całymi
dniami opowiadał jak bardzo ją kocha, ile dla niego znaczy, jak ważna dla niego
jest. A to wszystko w tak krótkim czasie. Uśmiechnąłem się pod nosem, wreszcie
mój brat jest szczęśliwy.
-Lucas? Chciałbyś poznać przyjaciółkę cioci Rosse?
– zagadnąłem malucha, prawdę mówiąc ja też chciałem ją poznać zanim zostawię swojego
syna pod jej opieką. Maluch spojrzał na mnie z radością w swoich ciemnych
oczkach i ochoczo przytaknął. Odszukałem w telefonie odpowiedni numer , który
podała mi Nana.
– Cindy?
-Tak, z kim rozmawiam? – dziewczyna miała bardzo
miły dla ucha głos co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
-Jestem Bill, Rossie dała mi Twój numer gdybym
potrzebował pomocy z Lucasem – wyjaśniłem , cały czas uśmiechając się cały czas
pod nosem.
-Tak, wspominała mi o tym – odpowiedziała tym
samym przyjaznym tonem.
-Pomyślałem że fajnie było by się poznać, gdybyś
miała ochotę i czas to może wpadła byś do mnie, poznałabyś również Lucasa –
podałem dziewczynie adres i modliłem się by nie odmówiła.
-To nie taki zły pomysł, wpadnę za godzinę.
-Cindy wpadnie za godzinę, więc poznamy koleżankę
cioci – poczochrałem synka po włosach, uśmiechnął się i wrócił do zabawy.
/Lotnisko w Tokio, Tom/
Rossie ledwo trzymała się na nogach, wyglądała
jakby szła na śpiąco. W jedną rękę złapałem nasze torby a drugą ją objąłem by
przypadkiem się nie przewróciła. Złapałem pierwszą lepszą taksówkę, wrzuciłem
torby do bagażnika i pomogłem mojej kruszynce wgramolić się do środka, a po
chwili siadłem obok niej.
-Kochanie podaj adres – mruknąłem do niej,
spojrzała na mnie nieprzytomnie , po chwili zorientowała się że jesteśmy już w
Japonii, podała taksówkarzowi adres i podała mu plik banknotów.
-Będziemy jechać z pół godziny, ale już zapłaciłam
więc się o to nie martw – szepnęła sennie i oparła głowę o moje ramię. Objąłem
mojego aniołka delikatnie. Nim się zorientowałem już spała.
Spojrzałem za szybę, właśnie przejeżdżaliśmy przez
Tokio, widok tak ogromnego i nowoczesnego miasta zapierał dech w piersi.
Neonowe reklamy walczyły o uwagę z wielkimi telebimami zawieszonymi wyżej. Po
kilkunastu minutach zjechaliśmy w jakąś uliczkę a po chwili moim oczom ukazała
się piękna willa, za nią następną i kolejna. Im bardziej w głąb wjeżdżaliśmy posiadłości
były większe i bogatsze. W końcu zatrzymaliśmy się pod jedną z nich. Była
naprawdę ogromna.
-Jesteśmy – oznajmił taksówkarz po angielsku,
wysiadłem z samochodu biorą moją śpiącą księżniczkę na ręce, starszy pan ,
który prowadził wyjął torby z bagażnika i ułożył je przed furtką. Nim zdążyłem
podejść ktoś podszedł do furtki otwierając ją, była to starsza pani, wyglądała
na bardzo zadbaną, za nią szła jakaś dziewczyna, nie dużo starsza od Rose.
Kobieta spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło.
-Witamy w Tokio Tom – odezwała się po niemiecku co
ogromnie mnie zdziwiło. – Jestem Miyoto, babcia Nany – przedstawiła się i ponownie
obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem.
-Bardzo mi miło – gestem mnie zaprosiła , a
dziewczynie kazała wziąć torby. Chciałem zaprotestować ale w tym momencie
Rossie wymamrotała moje imię przez sen i wtuliła się mocniej w moją szyje.
Weszliśmy do budynku, kobieta bez słowa skierowała się ku schodom a ja za nią
nie mogąc nadziwić się wnętrzu, które wręcz ociekało bogactwem. Dziewczyna
niosąca torby cały czas szła za nami aż w końcu otwarła drzwi przed , którymi
zatrzymała się Miyoto, moim oczom ukazał się ogromny apartament , taki jak ten
z najdroższych hoteli. Ostrożnie i delikatnie położyłem Rose na łóżku a raczej
łożu i odgarnąłem niesforny kosmyk blond włosów , który opadł jej na twarz.
-Tom, dbaj o nią – odezwała się babcia dziewczyny
po czym wyszła zostawiając mnie samego z śpiącą dziewczyną w pomieszczeniu.