niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 6. Wesołe miasteczko zamiast kina

Tom o umówionej godzinie zapukał do drzwi. Otworzyłam je a brunet patrzył na mnie z dziwnym błyskiem w oku.
-Zmiana planów kino odwołane – patrzyłam na niego w szoku a on czekał na moją reakcje. – zabieram Cię do wesołego miasteczka – uśmiechnął się ciepło i wszedł do środka mijając mnie w drzwiach. – no chyba że nie chcesz – dodał już mniej pewnie widząc moją reakcje a raczej jej brak.
-Nie, pewnie że chce – zaprotestowałam słabo, na samą myśl o wesołym miasteczku i wielu kolejkach robiło miałam zawroty głowy. – tylko się przebiorę – dodałam po chwili i skierowałam się do sypiali gdzie stało już moje łóżko.
-Ja tu poczekam – krzyknął Tom z przedsionka.
Stałam przed szafą nie mając kompletnie pojęcia co założyć. Po piętnastu minutach zdecydowałam się na zwykłe szare leginsy i czerwony top, i do tego czarnoczerwone najki. Szybko się przebrałam i stanęłam przed Tomem uśmiechając się.
-To co idziemy? – zapytałam wychodząc przed dom, brunet odpowiedział mi uśmiechem i wyszedł za mną. Przed podwórkiem stał jego samochód. Piękne nowe Porsche Panamera. – A to wesołe miasteczko to daleko? – zapytałam gdy wsiedliśmy już do samochodu. Tom spojrzał na mnie kontem oka i uśmiechnął się odpalając Porsche.
-Pod Berlinem. Swoją drogą , widziałem efekt twojej sesji i jestem pod wrażeniem, teraz jestem już przekonany że wiele zależy od fotografa, wcześniej myślałem że tylko od modela. – uśmiech nie schodził z twarzy chłopaka, a w jego oczach błyskały wesołe iskierki.
-Nie bardzo rozumiem. Jak to widziałeś efekt mojej sesji? –usiłowałam sobie przypomnieć ale w ostatnim czasie nie miałam żadnej wystawy a tym bardziej że wczoraj mnie wyrzucili.
-Bill Kautilz. – odpowiedział spokojnie , a ja jak na zawołanie przypomniałam sobie moją ostatnią sesje i wspomnianego chłopaka – to mój brat bliźniak – ciągnął dalej – pochwalił mi się i tam zauważyłem Twoje nazwisko. Naprawdę jestem pełen podziwu.
-Dziękuje, ale najwidoczniej się nie nadaje, wczoraj mnie wywalili – mruknęłam pod nosem, przypominając sobie wczorajsze spotkanie z Cindy.
-Ej, rozchmurz się, zabiorę Cię na lody – zaśmiałam się słysząc jego słowa. – za niedługo będziemy.
Na potwierdzenie słów chłopaka po niecałych dziesięciu minutach zatrzymaliśmy się na parkingu. Wysiedliśmy z samochodu, podszedł do nas starszy pan zbierając opłatę za parking, później przeszliśmy do kas gdzie Tom kupił bilety.

-Tom ja chyba się boję – mruknęłam cicho czekając na start pierwszej kolejki, na którą trafiliśmy. Spojrzał na mnie uśmiechając się delikatnie i objął mnie ramieniem.
-Jestem obok, nie masz się czego bać – wyszeptał cicho, a po chwili wagoniki ruszyły z piskiem. Zacisnęłam oczy ze strachu i ręce na specjalnym uchwycie. Nie musiałam długo czekać by usłyszeć kojące słowa bruneta. Dla mnie ten przejazd trwał nieskończoność a dla Toma krótką chwilę. Niemal wybiegłam z kolejki na co chłopak zareagował śmiechem.
-No dzięki Ci bardzo śmiej się ze mnie dalej – pokazałam mu język i udałam że się obrażam.
-jakbyś się widziała to też byś się śmiała – odgryzł mi się i niespodziewanie mnie przytulił. – chyba nie było aż tak źle? – zapytał już spokojnie i jakby czule.
-nie – odpowiedziałam mu nieco skrępowana całą sytuacją.


Kolejne kolejki , na których byliśmy nie były aż tak straszne albo nie bałam się bo Tom tulił mnie cały czas. Uśmialiśmy się nieziemsko w zamku luster, gdzie nie raz wyglądaliśmy jak kosmici, z płaskimi głowami, cali spłaszczeni, z głową większą od tyłka, albo jak sumo.Na koniec zjedliśmy jeszcze lody.
- naprawdę nie lubisz truskawek? - zapytał Tom z niedowierzeniem, patrzył na mnie jakbym co najmniej stwierdziła że jestem z marsa.
-a co w tym takiego dziwnego? Nie lubię i już - uśmiechnęłam się czują promienie słoneczne na twarzy. - Herbaty też nie lubię - dodałam po chwili.
-Nie no teraz to żartujesz.
-Nie , nigdy nie pije herbaty. - W wyśmienitych humorach wróciliśmy do samochodu i obraliśmy kierunek mój dom.

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 5. Koniec współpracy z BlauStudio


Z przyczyn technicznych (czyt.brak internetu wczoraj od 14.) Rozdzialik dodaję dziś. 

Z dedykacją dla Angel* za to że jest moją stałą czytelniczą, podoba jej się mój blog, a jej komentarze motywują mnie do dalszego pisania :)

~      ~     ~      ~      ~      ~


Od rana miałam wyśmienity humor. Godzinę temu zadzwoniła Cindy, na początku pokrzyczała że zaniedbuję swoją przyjaciółkę , ale później złagodniała i umówiłyśmy się w kawiarence. Faktycznie przez ostatnie dni ją trochę olałam przez Tom’a. Ale brunet ma w sobie coś takiego iż sprawia że myślę o nim cały czas. O dwunastej zgodnie z umówioną porą weszłam do ulubionej kawiarenki Cindy, która już na mnie czekała. Uśmiechnęłam się do niej i przysiadłam się obok.
- Cześć kochana – przywitałam się z przyjaciółką.
-Na początek mam niestety złe wieści – z twarzy Cindy zniknął uśmiech – jak wiesz nie prowadzę studia sama, na razie dalej jest własnością mojego ojca, a jemu nie podoba się to że się spóźniasz.
-Czyli mam odejść – mruknęłam pod nosem zanim ona to powiedziała.
-Gdyby to od mnie zależało to nie, ale niestety to nie zależy od mnie. Jestem pewna że dasz sobie radę – uśmiechnęła się do mnie pocieszająca.
-Jasne, w razie czego mam sporo kasy odłożonej.
-No widzisz – uśmiechnęła się i zmieniła temat – a teraz powiedz mi moja droga co jest takiego ważnego że nie masz dla mnie czasu.
-Nie co tylko kto – zaśmiałam się i pokazałam jej język – ma na imię Tom i jest czarujący. Ma hipnotyzujące czekoladowe oczy , w których chętnie utonę, długie czarne warkoczyki. Jest wysoki i dobrze zbudowany.
-No nie, tyle co się wprowadziła i już kogoś ma na oku – Cindy z uśmiechem na twarzy pokręciła głową – musisz mi go przedstawić. Spokojnie to nie mój typ – dodała śmiejąc się gdy spostrzegła mój wzrok. Zaśmiałam się pod nosem.
-Ma brata bliźniaka, ale jeszcze go nie poznałam , więc – szatynka przerwała mi, nagle stając się poważna.
-O nie! Nawet o tym nie myśl ! – uniosłam ręce do góry udając że nie wiem o co chodzi, jeśli myśli że takim gadaniem mnie powstrzyma to się zdziwi. Zachichotałam pod nosem co dodatkową ją zezłościło. Całą sytuacje przerwał mój telefon.
-Tom dzwoni – uśmiechnęłam się jak idiotka naciskając zieloną słuchawkę. Po paru minutach odłożyłam telefon, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-Czego się szczerzysz jak małpa do banana ? – zapytała pieszczotliwie moja kochana przyjaciółka na co pokazałam jej język.
-Tego że jutro idę do kina.

poniedziałek, 6 maja 2013

Rozdział 4. Coś o sobie


Uśmiechnięta czekałam na Toma, który obiecał się zjawić za parę minut zaznaczając jednak że dziś pijemy wyłącznie cole. Pokręciłam głową wspominając wczorajszy wieczór, a raczej próbując sobie cokolwiek przypomnieć, fakt, faktem musiałam przyznać że do picia większej ilości alkoholu się kompletnie nie nadaję. Poderwałam się z kanapy słysząc dzwonek do drzwi. Przywitałam się z chłopakiem i zaprosiłam go do środka.
–Mogę o coś spytać? – zagadnął Tom gdy usiedliśmy na kanapie.
-Jasne – uśmiechnęłam się zachęcająco.
-Dlaczego przeprowadziłaś się do Niemiec?
-To długa historia – spojrzałam na bruneta jednak on stwierdził że chętnie posłucha bo ma dużo czasu. – No dobrze a więc od początku, moja mama była japonką a ojca nie znałam. Gdy miałam 10lat okazało się że moja mama jest chora na raka więc oddała mnie pod opiekę dziadków, których w tedy poznałam gdyż nie utrzymywali kontaktów z swoją córką. Okazali się bardzo mili i poznałam historię rodzinną. Moja matka zaszła w ciąże podczas jakieś podróży, nie chcieli mi powiedzieć z kim. Dopiero gdy zmarła, rok później, zostawiła mi tajemnicze pudełko, w środku był list, testament i parę drobiazgów. W liście napisała kto jest moim ojcem, oraz przykleiła jego zdjęcie. Daniel Schwarz, niemiecki pisarz, blondyn. Byłam nim tak zafascynowana że pewnego dnia bez zgody dziadków przefarbowała się na blond. Babcia pod moimi prośbami zapisała mnie na niemiecki, gdy skończyłam 15lat błagałam dziadków bym mogła zamieszkać w Niemczech tłumacząc się tym że w końcu w połowie jestem Niemką. W końcu mi pozwolili więc jestem tu.
-Faktycznie długa – Tom objął mnie ramieniem – przykro mi, że tyle musiałaś przejść.
-Daj spokój, było minęło, nie wracam do tego, i tak nic nie zmienię – uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie mamy, była zawsze uśmiechnięta, na wszystko mi pozwalała i dbała o mnie gdy była. – byłam jej oczkiem w głowie – szepnęłam cicho a po policzku spłynęła samotna łza. Chłopak przytulił mnie mocniej. – To co, napijemy się tej coli? – spytałam zmieniając temat.
- Jasne – uśmiechnął się i puścił mnie pozwalając mi wstać. Podeszłam do kuchni po dwie szklanki i cole. Wróciłam do pokoju i postawiłam wszystko na stoliku. Nalałam napój do szklanek i usiadłam z powrotem na kanapie.
-To teraz Ty opowiedz mi coś o sobie – zachęciłam Toma uśmiechem.
-nie ma co opowiadać – zaśmiał się i pokazał mi język.
-chętnie posłucham  - odpowiedziałam nalegając, na co skapitulował.
-no więc tak jak mówiłem wcześniej, mieszkam z bratem bliźniakiem, od małego interesuje się muzyką więc z drobną pomocą ojczyma założyłem wytwórnię płytową. Biologiczny ojciec był mnie, brata i mamę więc go zostawiła i za kilka lat ponownie wyszła za mąż. Został jeszcze Lucas, syn mojego brata, jego dziewczyna zażądała od niego opieki nad nim i zrzekła się praw do niego. Okazała się prawdziwą zołzą, musiał jej zapłacić by nie usunęła ciąży.
-To przykre. – Tym razem to ja przytuliłam Toma. Resztę wieczoru przegadaliśmy na błahe tematy typu, ulubiony zespół, ulubiona piosenka, potrawa, napój, największe marzenie.